O miłości mówi film „Titanic”, z którego utwór „My Heart Will Go One” Celine Dion wielu z nas potrafi zanucić. O niej traktuje też wiele książek, np. „Romeo i Julia” Szekspira, czy piosenek. Kto z nas choć raz nie zapłakał słuchając „I Will Always Love You” Whitney Houston czy „(Everything I Do) I Do It For You” Bryana Adamsa.
Zobacz też SMS na Walentynki. Wierszyki, sms dla zakochanych, miłosne wyznania
Swoje ulubione piosenki, książki i filmy o miłości zdradził nam Krzysztof Szubzda, białostocki satyryk. Zobaczcie, co poleca na walentynki i nie tylko.
- „November rain” to epicki utwór, który miał to szczęście, że pojawił się w czasie moich pierwszych zakochań i dlatego jest na miejscu pierwszym - Krzysztof Szubzda wspomina utwór grupy Guns N’ Roses. - Towarzyszy mu pełen rozmachu teledysk, który oglądałem z absolutnym namaszczeniem, a osoby utrudniające mi odbiór tego dzieła były bezceremonialnie wypraszane z pokoju, a nawet z domu.
Na liście jest też utwór „Falling Julee Cruise” znany bardziej jako „ten kawałek z Twin Peaks” oraz „Falling slowly”, który napisali: Glen Hansard & Marketa Irglova, czyli oscarowa piosenka z filmu „Once”.
Na szczycie filmowej listy Szubzdy znajduje się „Tango libre” - opowieść także o tęsknocie za wolnością. Film brudny i męski. - No i jest tango, ale zupełnie inne niż myślicie - zapewnia. - To ostatni film, na którym płakałem i nie wstydzę się do tego przyznać. Płakałem w tych momentach, gdy całe kino się śmiało, a gdy widownia płakała, ja resztkami sił tłumiłem śmiech.
Jest też „Gorzko!”, rosyjska komedia romantyczna.
- Na komedię romantyczną mam reakcję alergiczną - zapewnia satyryk. - „Gorzko!” jest do bólu schematyczne i ze wszech miar typowe, ale tak brawuro zagrane, że śmiałem się jak niemowlę łaskotane przez trzy ciocie naraz. Znajomi mogą potwierdzić, że takim trzewiowym śmiechem posługuję się bardzo rzadko, a już na pewno nie na komediach czy... kabarecie.
„Blue Valentine” nie jest komedią, ale bardzo romantycznym filmem.
Po książki o miłości Krzysztof raczej nie sięga. Ale kilka przyszło mu do głowy.
- W pierwszej kolejności pomyślałem o „Regulaminie tłoczni win” Johna Irvinga - mówi. - Jak to u Irvinga: jest rozmach, wyczucie słowa i mnóstwo mądrości życiowych podanych bez mentorstwa, ale z dowcipem i lekkością, nawet jeśli problemy są ciężkie i czarne jak burzowe chmury.
Mówiąc o „Ostatnim rozdaniu” Wiesława Myśliwskiego białostoczanin się śmieje: - Pomyślałem sobie, że jeśli umieszczę ją, w moim rankingu, to może zmobilizuję się do przeczytania. - Bo słyszę zewsząd świetne opinie.
I... „Anna Karenina”.
- Przepraszam, że takie retro na koniec, ale nie przepadam za współczesnymi romansami, ani nawet obyczajową powieścią z miłością w tle. Z „Anną...” zżyłem się bardzo głównie dzięki audiobookowi, który zasiedział się w moim magnetofonie i często towarzyszy mi w bezsenne noce, głęboki baryton bajający o Wrońskich, Obłońskich, Szczerbackich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?