Inni pracownicy urzędu gminy, w tym samym czasie i do tego samego miejsca, jeździli kilkoma prywatnymi autami. Oczywiście, wszyscy rozliczali służbowe delegacje. Wójt twierdzi, że takie są przepisy.
Inspektorzy Regionalnej Izby Obrachunkowej w Białymstoku wzięli pod lupę gminne wydatki w ostatnich latach. Z opublikowanego właśnie protokołu wynika, że nie zawsze było tak, jak powinno. Kontrowersje wzbudziły m.in. wyjazdy służbowe pracowników. Zwłaszcza tych, którzy korzystali z prywatnych samochodów. Wyjątkową bezczelnością wykazał się ten, który rozliczał delegacje, choć nie posiadał ani auta, ani prawka. Wprawdzie mówił, że korzystał z uprzejmości zmotoryzowanego sąsiada, ale - jak przyznał - nie poniósł z tego tytułu żadnych wydatków. Pieniądze z delegacji po prostu wziął do swojej kieszeni. Wójt Kazimierz Urynowicz twierdzi, że nie miał o tym zielonego pojęcia.
Inspektorzy zwrócili uwagę także na to, że niektórzy urzędnicy wyprawiali się w to samo miejsce i o tym samej porze, ale każdy korzystał ze swojego pojazdu. Dlaczego nie zabrali się razem? Wójt utrzymuje, że takie są przepisy. Nie można zmusić bowiem pracownika, by zabrał w teren kolegę z pokoju. Taki obowiązek ma tylko osoba zatrudniona w charakterze kierowcy. Inspektorzy nie zakwestionowali tej opinii, ale poradzili, by na przyszłość wójt dzielił należną stawkę na liczbę wyjeżdżających urzędników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?