Wyniki wyborów są podejrzane. Prokuratura już to sprawdza

Suwalska prokuratura sprawdza, czy radny SLD Tadeusz Zamaro nie został wybrany z naruszeniem prawa. Postępowanie zostało wszczęte po naszej publikacji. Choć wybór radnego budzi kontrowersje, jego koledzy już uczynili go nawet przewodniczącym ważnej komisji.

"Wybory jak na Białorusi" - taki tytuł nosiła nasza publikacja z 24 listopada. Napisaliśmy, że Zamaro został radnym dzięki głosom pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej "Kalina". Radny tam pracuje. Wcześniej był dyrektorem, a obecnie specjalistą. To stanowisko stworzone zostało po to, żeby Zamaro mógł być i radnym, i pracować w "Kalinie".

O dziwnych wynikach wyborów w domu pomocy społecznej pisaliśmy parokrotnie. Z tego powodu, że mieszkańcy byli niemal jednomyślni. Swoimi głosami wspierali zwykle SLD. Nigdy jednak tych podejrzeń nie można było skonkretyzować. Podczas ostatnich wyborów przy komisji znajdującej się w "Kalinie" pojawił się mąż zaufania jednego z komitetów. Widział na własne oczy, jak opiekunowie przywozili pensjonariuszy i, jak twierdzi, za nich głosowali.

W tej sprawie złożony został już protest wyborczy, który suwalski sąd rozpatrzy za tydzień. Jednocześnie to zdarzenie wyjaśnia prokuratura.

- Zleciliśmy policji wykonanie szeregu czynności - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy suwalskiej prokuratury. - Efekty będą znane na początku stycznia.

Nie czekając na wyjaśnienie sprawy suwalscy radni z rządzącej miastem opcji uczynili Tadeusza Zamarę przewodniczącym ważnej komisji strategii i rozwoju gospodarczego. O to, czy radni przypadkiem się nie pośpieszyli zapytaliśmy szefa największego klubu - Stanisława Kulikowskiego. Ale nie chciał z nami rozmawiać, bo niedawno zarzuciliśmy mu, że jest jednocześnie redaktorem naczelnym ratuszowego tygodnika i szefem komisji kultury, która to pismo ocenia.