Spis treści
To teatr w teatrze, złożona analiza polskiego społeczeństwa, które mimo upływu lat się nie zmienia. Bo tekst Stanisława Wyspiańskiego, napisany przecież 120 lat temu, nic nie traci na aktualności. Przeciwnie - jest bardzo gorzką satyrą, makabrycznym kabaretem, ujawniającym nasze narodowe słabości. To próba wyzwolenia Polski, zdaje się momentami, że od samych Polaków. Ale też i wyzwolenia sztuki - ze swoistych ram, ale i od oczekiwań samych artystów, jakie wobec niej żywią.
Artystami są wszyscy - niezależnie czy o tym wiedzą, czy nie
Głównym bohaterem jest Konrad (świetny Rafał Gąsowski), który nieco zabawny w swych poczynaniach, wierzący w naturalne (dziś powiedzielibyśmy babcine) sposoby leczenia, przykładający liście kapusty do obolałego gardła i robiący sobie inhalacje nad wielką miską próbuje napisać sztukę. Sztukę o chłopach, o Polsce, o wyzwoleniach, o prezesie i o kaznodziei, o prymasie i ojcu z synem, którzy walczą w imię wolności - również pragnąc wyzwolenia.
To też spektakl o tym, że artystami są wszyscy - niezależnie czy o tym wiedzą, czy nie. O tym, że musimy coś zrobić, każdy z nas, co by od nas zależało. Bo w końcu dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo. O czynach - o tym czym są. Bo czy czyn jest potęgą, czy może potęga to jedynie pusty frazes? A naród? Czy to my jesteśmy przyczyną tego, że naród się zgubił? A może Polak powinien żyć z zamkniętą gębą i nie filozofować?
Adaptacja z pomysłem i kabaret, który daje do myślenia
Adaptacji tekstu Wyspiańskiego dokonał Piotr Tomaszuk. On też wyreżyserował spektakl. I zrobił to bardzo dobrze - z pomysłem i swoistą subtelnością, która w odpowiednich momentach zamienia się w stanowczość. W stanowczość stwierdzeń i przekonań z którymi ciężko jest dyskutować - można się z nimi zgodzić lub nie, ale nie można przejść obok nich obojętnie. Reżyser umiejętnie wplótł w całość humor - tak, że jest on faktycznie wysublimowanym dodatkiem, a nie przaśnym rechotem. Tutaj, żeby się zaśmiać trzeba mieć pewną wrażliwość i wiedzę. To kabaret - ale bardziej ten przedwojenny, a nie obecny, bazujący często na odgrzewanych gagach i wywołujących ów rechot przekleństwach. Kabaret z postaciami na pierwszy rzut oka zabawnymi, które jednakowoż okazują się tragiczne - w swojej niemożności wyzwolenia.
Świetnie wypada cały zespół Wierszalina. Rafał Gąsowski - jako Konrad, cierpiący artystyczne katusze - zmusza do zastanowienia, wypowiada słowa, które na długo zostają w pamięci i sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać, czy i z czego my sami powinniśmy się wyzwolić.
Dariusz Matys jest niezwykle wyrazisty, a w owej wyrazistości wtóruje mu również Mateusz Stasiulewicz.
Monika Kwiatkowska czaruje głosem, gdy pojawia się w pewnej chwili na scenie jako piękna harfiarka, a Magdalena Dąbrowska jest muzą, która potrafi zjeżyć włosy na głowie. Jej wyrazistość, ale też zapalczywość w działaniu i sceniczne zdecydowanie fascynuje. To postać która przeraża, ale i przyciąga jednocześnie. Niczym wyjęta z filmu noir, nie jest ani dobra ani zła, za to zdecydowanie przykuwa uwagę.
Muzyka, która przykuwa uwagę
Uwagę przykuwa również muzyka, wykonywana na żywo przez Adriana Jakucia-Łukaszewicza i Piotra Tomaszuka. Jest przejmująca, momentami złowieszcza, pozwalająca słowom wybrzmieć i podnosząca ich znaczenie. Towarzyszy aktorom praktycznie bez ustanku i nadaje sztuce swoisty bieg i tempo. Wywołuje też niepokój, a momentami sprawia, że i od niej chcemy się wyzwolić, że pragniemy ciszy. Nie męczy jednak i nie zniewala. Przeciwnie - otwiera widza na to, co dzieje się na scenie.
To zdecydowanie spektakl, który warto zobaczyć. Czy zszokuje? Niekoniecznie. Czy da widzom do myślenia? Zdecydowanie!
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?