Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byli szefowie Agencji Rynku Rolnego skazani. Załatwiali pracę wybrańcom

ika
archiwum
Kary więzienia w zawieszeniu, kilkutysięczne grzywny oraz 2- i 3-letnie zakazy zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych.

To prawomocne wyroki, które w czwartek usłyszeli byli prezesi Agencji Rynku Rolnego za przekroczenie uprawnień przy obsadzaniu stanowisk w białostockim oddziale. Zdaniem sądu, wywierali naciski na szefa oddziału, by "ustawiał" otwarte konkursy, pod konkretnych kandydatów, ich protegowanych.

- Oskarżeni byli wysokiej rangi funkcjonariuszami publicznymi, od których należy oczekiwać wyższych standardów zachowań. Zwłaszcza w dobie rozpowszechnionego protekcjonalizmu - podkreślił sędzia Krzysztof Kamiński z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Mimo apelacji obrońców i samych oskarżonych: Bogdana T. i Władysława Ł., utrzymał on wyroki skazujące obu mężczyzn. Uznał, że choć sąd pierwszej instancji dopuścił się w uzasadnieniu orzeczenia drobnych uchybień, na sam wyrok nie mają one wpływu.

Polecenia miały być wydawane w 2008 r. ówczesnemu dyrektorowi oddziału - Andrzejowi Sutkowskiego (zgadza się na publikację nazwiska). Twierdzi on, że uległ naciskom, bo był w trudnej sytuacji rodzinnej i bał się utraty pracy. Ostatecznie sam złożył zawiadomienie do CBA. Stało się to tuż po dziennikarskiej prowokacji, która ujawniła, że Sutkowski obiecywał pomoc w znalezieniu pracy osobie powołującej się na znajomości w resorcie rolnictwa. Stracił po tym stanowisko dyrektora i ściągnął na siebie prokuratora. Sąd warunkowo umorzył jednak postępowanie. Zdaniem Władysława Ł., donos o rzekomych naciskach stanowi zemstę byłego podwładnego za zwolnienie.

- Można przyjąć, że motywem jego zachowania była chęć odegrania się na oskarżonych. Ale nie jest uprawnionym pogląd, że pomówił ich o zachowania, które w rzeczywistości miały miejsca - zaznaczył sędzia Kamiński. - Istota przypisanych oskarżonym czynów nie sprowadzała się do tego, że naruszone zostały procedury konkursu, ale że był on "ustawiony".

Jednym z zatrudnionych był Marek T. W ARR zrobił błyskawiczną karierę - w ciągu miesiąca awansował aż o trzy szczeble. Przed sądem obciążył oskarżonych. - Był protegowanym obu prezesów i łączyły go pewne niejasne więzi z ministrem rolnictwa, Markiem Sawickim - przypomniał sąd okręgowy.

Zeznający w tym procesie minister Sawicki przyznał się do prywatnej znajomości z Markiem T. (działaczem PSL-u) i rozmów o jego aspiracjach. Zaprzeczył jednak, że obiecywał mu pracę. Obrońcy kwestionowali wiarygodność zeznań Marka T. Według sądu odwoławczego, były one spójne i konsekwentne.
Na ogłoszeniu wyroku był obecny tylko Bogdan T. Nie skomentował orzeczenia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna