Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukają winnych tragedii

Mariusz Kurzyk [email protected]
EŁK. Sprawą tragicznego wypadku w zakładach mięsnych w Ełku zajęła się prokuratura. Prawdopodobnie za wyciek amoniaku odpowiadają pracownicy budowlani, którzy zginęli podczas wyburzania ściany. W firmie trwa szacowanie strat, jakie wywołała piątkowa awaria.

- W poniedziałek wszczęliśmy śledztwo w sprawie wypadku przy pracy zaistniałego w zakładach mięsnych - powiedziała "Współczesnej" Alicja Werkowska, zastępca prokuratora rejonowego w Ełku. - Trwa postępowanie ustalające zakres prac budowlanych i obowiązków osób z nadzoru budowlanego. Szukamy osoby winnej tego zdarzenia.
Tragiczny wypadek
Wszystkich interesuje, w jaki sposób doszło do zawalenia się ściany. To właśnie stara się wyjaśnić ełcka prokuratura. Według nieoficjalnych informacji pracownicy budowlani mieli zburzyć jedną ze ścian i próbowali ułatwić sobie pracę. Prawdopodobnie podkuli ją z boków i od dołu. Miał to być sposób na jej "wypchnięcie"do sąsiedniej hali. Podobno zanim się do tego zabrali nastąpiło jej tąpnięcie.
- Powołaliśmy już biegłych z zakresu budownictwa - zapewnia Alicja Werkowska. - Teraz czekamy na ich opinię. Nie możemy opierać się na plotkach.
Rozwiano także wątpliwości dotyczące zatrudnienia obu robotników, którzy zginęli w piątek. Nieoficjalnie mówiono, że jeden z nich miał pracować "na czarno". Prokuratura ustaliła, że obaj mężczyźni byli zatrudnieni legalnie. Teraz trwa poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną ich śmierci. Na razie wiadomo, że spadająca ściana częściowo przygniotła mężczyzn i przez to nie mogli o własnych siłach wyjść z hali. Jednak ostateczną przyczyną ich zgonu było najprawdopodobniej zatrucie oparami amoniaku.
Zawiła sprawa
Śledztwo prowadzone pod nadzorem prokuratury dotyczy wypadku przy pracy, nieumyślnego spowodowania śmierci oraz "sprowadzenia zagrożenia w życiu i mieniu wielkich rozmiarów".
- W tym przypadku rozmiary te nie jest łatwo ocenić - zapewnia zastępca prokuratora rejonowego w Ełku. - Można je rozważać w kategorii liczby pracowników, jak również mieszkańców miasta. Wiadomo, jak niebezpieczną substancją jest amoniak.
Jeśli uda się znaleźć winnych piątkowego zdarzenia, to mogą oni trafić za kratki nawet na 10 lat. Dlatego właśnie sprawdzane są wszystkie wątki tej sprawy.
- Każda duża firma ma określone procedury postępowania z niebezpiecznymi substancjami - mówi prokurator Werkowska. - Sprawdzamy, czy w zakładach mięsnych one również były i czy były stosowane.
Zdaniem prokuratury sprawa jest dość skomplikowana i zawiła. Głównie ze względu na osoby pokrzywdzone i liczbę wątków wymagających sprawdzenia. Możliwe, że trzeba będzie powołać dodatkowych biegłych, np. z zakresu chłodnictwa.
Liczą straty
- Cała partia mięsa, które znalazło się w strefie działania amoniaku, została zamknięta w osobnym pomieszczeniu - mówi Andrzej Pawelczak, rzecznik prasowy grupy Animex. - Powiatowy lekarz weterynarii zdecyduje, ile pójdzie do utylizacji. Na razie jest mowa o 6 tonach, ale liczba ta może się zmienić. Co do innych strat - ścianę i tak mieliśmy rozebrać. W trakcie zawalenia uszkodzeniu uległ również parownik, który kosztować będzie kilkanaście tys. zł. Możliwe jednak, że urządzenie uda się odzyskać, bo nie zostało roztrzaskane.
W poniedziałek straty liczyła firma ubezpieczeniowa, która ma wypłacić zakładowi odszkodowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna