Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego ludzie dręczą ludzi? Z miłości albo z zawiści

Helena Wysocka [email protected]
Eugeniusz G. przez kilkanaście lat był dyżurnym w suwalskiej komendzie policji. Przełożeni chwalili go. Teraz oskarżony jest o uporczywe nękanie.
Eugeniusz G. przez kilkanaście lat był dyżurnym w suwalskiej komendzie policji. Przełożeni chwalili go. Teraz oskarżony jest o uporczywe nękanie.
Policjant rozwieszał zdjęcia swojej byłej partnerki na cmentarzu. Odtrącony ochroniarz groził szefowej, że ją zabije. Starsze małżeństwo natomiast, przez pół roku, otrzymywało głuche telefony.

Nie ma tygodnia, by do prokuratury nie zgłosiła się kolejna nękana osoba. Większość prześladowców to ci, którzy zostali odrzuceni. Przyznają się do winy, wykazują skruchę. Ale są też tacy stalkerzy, którzy idą w zaparte. Mało tego, dalej zatruwają życie swojej ofierze.

Policjant chyba oszalał

Takiej sprawy w naszym regionie, a może i w kraju jeszcze nie było. Na ławie oskarżonych pod zarzutem uporczywego nękania zasiadł suwalski policjant. Jakby tego było mało, prokuratura prowadzi przeciw niemu następne postępowanie. Okazuje się bowiem, że funkcjonariusz dalej uczestniczy w przestępczym procederze. Tak przynajmniej twierdzi pokrzywdzona kobieta.

- Usłyszał kolejne zarzuty - informuje Jarosław Tkaczuk, Prokurator Rejonowy w Augustowie. - Nie przyznaje się do winy.

Eugeniusz G., bo o nim mowa, jest mężczyzną po przejściach. Ma za sobą nieudany związek małżeński, dorosłe dzieci i około 40 lat. Od kilkudziesięciu pracuje w resorcie. W Komendzie Miejskiej Policji w Suwałkach był dyżurnym, cieszył się dobrą opinią przełożonych.

- Nie było na niego żadnych skarg - mówi jeden z kolegów stalkera. - Postrzegaliśmy go jako życzliwego, wesołego gliniarza. Teraz chyba oszalał.

Wszystko zaczęło się siedem, czy osiem lat temu. Mundurowy poznał wówczas znacznie młodszą od siebie Annę. Kobieta pochodzi z podsuwalskiej wsi, ale mieszka w mieście. Tutaj pracuje i tutaj wynajmuje pokój.

- Byli dziwną parą - opowiada koleżanka pokrzywdzonej. - Gienek traktował ją roszczeniowo. To był chory związek.

Pani Anna oceniała to inaczej i snuła życiowe plany. Wiązały się one z policjantem. Chciała mieć z nim dziecko. Funkcjonariusz nie zgadzał się na to. Tłumaczył jej, że kobieta, która rodziła nie jest już atrakcyjna.

Na początku tego roku Anna postanowiła zakończyć znajomość. I wtedy zaczęła się jej życiowa gehenna. Policjant przychodził do firmy, zaczepiał ją i koleżanki. Wysyłał dziesiątki sms-ów, w których zapewniał o swoich uczuciach, ale też - jak twierdzi pokrzywdzona - groził.

- Zaczął ją prześladować - mówią wprost znajomi Anny. - Czekał na przystanku autobusowym, gdy wracała do domu. Gonił za nią rowerem, wykrzykiwał pogróżki.

Podobno przebierał się nawet za kominiarza, lub w kobiece ubrania i pukał do drzwi swojej wybranki. W taki podstępny sposób udawało mu się czasem wejść na podwórze, a nie raz i do domu, w którym mieszkała. A pewnego razu zrobił coś strasznego. Rozwiesił zdjęcia kobiety na cmentarnych nagrobkach. Po tym incydencie Anna uznała, że nie ma na co czekać. Zawiadomiła prokuraturę, że jest gnębiona. Prokurator oskarżył Eugeniusza G. o stalking. W śledztwie policjant nie przyznał się do winy.
Co mówi w sądzie, nie wiadomo. Proces odbywa się bowiem przy zamkniętych drzwiach.

Policjant, gdy usłyszał zarzuty, został zawieszony w wykonywaniu czynności służbowych. Sąd zdecyduje, co będzie dalej. - Gdy zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, straci pracę - nie ukrywa Edyta Kimera, oficer prasowy suwalskiej komendy.

I to po pierwszym orzeczeniu. Wszystko wskazuje bowiem, że funkcjonariusz zasiądzie na ławie oskarżonych kolejny raz. Anna poinformowała prokuraturę, że wciąż jest prześladowana. Mimo, że wynajęła inną stancję i zmieniła pracę. - Zastanawiam się, czy nie wyjechać do innego miasta - mówi wprost. - Obawiam się, że nie pozwoli mi normalnie funkcjonować.

Od szefowej dostał czarną polewkę

Sądowym wyrokiem zakończyła się już sprawa ochroniarza, który zakochał się w swojej szefowej. Najpierw podrzucał jej do gabinetu czekoladki i kwiaty. Kłaniał się w pas i prawił komplementy. Pół roku później uznał, że znajomość dojrzała już do tego, by powiedzieć wybrance serca prawdę. Odwiedził więc ją w gabinecie i wyznał miłość. Osłupiała kobieta próbowała przywołać ochroniarza do porządku, a ponieważ był głuchy na argumenty, zwolniła go z pracy.

Urażony "goryl" nie odzywał się przez kilka miesięcy. Później przyszedł do biura, by prosić szefową o kolejną szansę. Znowu dostał czarną polewkę, a wtedy zaczął ją nękać. Nachodził w pracy, robił wymówki i wysyłał setki sms-ów. Większość z nich była obraźliwa. Kobieta wytrzymała pół roku. Później spotkała się ze swoim prześladowcą, by uprzedzić go, że jeśli nie przestanie jej nagabywać, to zgłosi sprawę policji. Ten argument tylko rozsierdził sprawcę. Zapowiedział byłej szefowej, że jeśli tak zrobi, to gorzko pożałuje.

Gdy policjanci zapukali do drzwi stalkera, przyznał się do winy. Sąd skazał go na karę więzienia w zawieszeniu. Nakazał też, by nie kontaktował się z pokrzywdzoną i zaczął się leczyć. Były ochroniarz nie stronił bowiem od alkoholu.

Noc w noc dzwoni

Przez ponad pół roku gehennę przeżywało również starsze małżeństwo nękane głuchymi telefonami. Najpierw raz, dwa razy w ciągu dnia. Później - także nocą. Zdarzało się, że telefon dzwonił nawet co godzinę.

- Gdy odbieraliśmy, była kompletna cisza - opowiadają nękani. - To było potworne, bo nie mogliśmy w ogóle spać. Byliśmy skrajnie wyczerpani.

Najpierw sądzili, że mają uszkodzony aparat i dlatego nic nie słyszą. Poszli z telefonem do fachowca, ale ten wyprowadził ich z błędu. Zaczęli więc podejrzewać mieszkające w sąsiedztwie dzieci.
- Chuligani, różne pomysły im do głowy przychodzą - tłumaczą. - Myśleliśmy, że w ten sposób zabijają nudę.

W końcu zapytali dzieciaki wprost. A gdy zobaczyli, jak oni wytrzeszczają ze zdumienia oczy, uznali, że to pomyłka. Kolejny trop prowadził do krewnego, z którym od paru miesięcy byli zwaśnieni. Gnębieni suwalczanie zawiadomili policję. Tym razem się nie mylili. Stalker przyznał się do winy. Wyjaśnił, że bardzo chciał dokuczyć krewnym, a nie wiedział, jak. Zdecydował więc, że będzie do nich wydzwaniać. Sąd wymierzył mu karę więzienia w zawieszeniu. Nakazał też zapłacić 400 złotych nawiązki na rzecz fundacji.

Stalkera trzeba się bać

W tym roku prokuratury w okręgu suwalskim otrzymały aż 55 zgłoszeń dotyczących stalkingu.
- Większość spraw została umorzona - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.

To nie oznacza jednak, że zgłaszający się do organów ścigania nie byli prześladowani.
- Zarzut nękania można postawić w dwóch przypadkach - dodaje prokurator Tomkiewicz. - Gdy ofiara czuje się zagrożona, albo naruszona jest jej prywatność.

Dlatego właśnie sprawa np. pana Tomasza została umorzona. Mężczyzna przez kilka miesięcy otrzymywał pogróżki od swoich sąsiadów. Zaczepiali go na podwórzu, na drodze, a nawet przed kościołem. Do tego telefonowali i zapowiadali, że zapłaci za ich krzywdę. Spór dotyczył miedzy. Podobno była na ich polu.

- Sąsiedzi są starymi, schorowanymi ludźmi - opowiada mieszkaniec powiatu suwalskiego. - Żal mi ich trochę, ale miałem już dość tych ciągłych wyzwisk i telefonów.

Dlatego zgłosił sprawę policji. Podczas składania wyjaśnień przyznał, że nie obawia się o swoje życie. Prześladowca porusza się przy pomocy laski, a pan Tomasz jest silnym, sprawnym fizycznie mężczyzną.
Zupełnie inny obrót ma sprawa 22-letniej Justyny, której zdjęcia ukazały się w internecie. Razem z informacją, że kobieta świadczy usługi erotyczne. Sprawca podał nawet kontakt. - Rozdzwonił się telefon - twierdzi kobieta. - Załamałam się, nie wiedziałam, co z tym zrobić. W końcu zdecydowałam, że pójdę na policję.

Postępowanie w tej sprawie, jak i dziewięciu innych, jest jeszcze prowadzone. Stalkerom grozi do trzech lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna