Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlascy księża zdobyli najwyższy szczyt Ameryki Północnej! Tam odprawili mszę! (zdjęcia)

Krzysztof Jankowski
Robert Grzybowski, Krzysztof Grzybowski i Adrian Przyłucki - trzej bielszczanie na najwyższej górze Ameryki Północnej.
Robert Grzybowski, Krzysztof Grzybowski i Adrian Przyłucki - trzej bielszczanie na najwyższej górze Ameryki Północnej.
Bielsk Podlaski: Pochodzący z Bielska Podlaskiego księża Krzysztof i Robert Grzybowscy zdobyli najwyższą górę Ameryki Północnej! Wejście na Mount McKinley na Alasce zajęło im tydzień. Na szczycie góry odprawili mszę świętą.

Wyprawa w amerykańskie góry

Musieliśmy chuchać w kielich, bo w trakcie mszy zamarzało wino - śmieją się pochodzący z Bielska Podlaskiego księża, miłośnicy wspinaczki wysokogórskiej.

Mieli już na koncie swoich zdobyczy kilka poważnych szczytów: najwyższy w Europie Mont Blanc (4810 m n.p.m.), kaukaski wulkaniczny Elbrus (5642), czy leżący przy granicy Turcji z Iranem Ararat (5165).
W tym roku Krzysztof i Robert Grzybowscy wraz z kolegą Adamem Przyłuckim postanowili podbić Amerykę Północną i wyruszyli na Alaskę. Za cel obrali najwyższy amerykański szczyt - leżący wśród lodowców sześciotysięcznik Mount McKinley (6194). I zdobyli go!

- Na szczycie odprawiliśmy również mszę świętą. Był to pierwszy udokumentowany przypadek mszy na McKinleyu - opowiadają.

Kukuczka stracił palce

Krzysztof i Robert Grzybowscy pochodzą z Bielska Podlaskiego. Tu ukończyli szkoły - odpowiednio ZS nr 1 im. Piłsudskiego i I LO im. Kościuszki. Później uczyli się w Seminarium Duchownym w Drohiczynie. Dziś pełnią posługę kapłańską. Ale mają też wiele pasji. Jedną z nich jest wspinaczka wysokogórska. To ona zaprowadziła ich w lipcu tego roku na najwyższy szczyt Ameryki Północnej.
- Niektórzy twierdzą, że położony na lodowcu McKinley to najmroźniejsza góra świata. To tam wybitny polski alpinista Jerzy Kukuczka stracił palce u nóg - mówią Grzybowscy. - Na szczęście, nam dopisywała pogoda. Bez niej bylibyśmy bezradni.

Krzysztof i Robert wyruszyli w tegoroczną podróż 24 czerwca. Dwa dni później wylądowali już na lodowcu, na wysokości 2200 m n.p.m. Od tego momentu zaczęła się wspinaczka. wybrali drogę Kukuczki. Trzy dni zajęło im dojście z saniami i plecakami do bazy na wysokość 4300 m n.p.m. - Tam zrobiliśmy sobie dzień odpoczynku - opowiadają.

Wiatr urywał im głowy

Najważniejsza walka rozpoczęła się 31 czerwca. Wtedy weszli na 5200, zostawili zapasy i... wrócili.
- Mamy doświadczenie. Wiemy, jak ważna jest aklimatyzacja. Zbyt wielu widzieliśmy alpinistów, którzy nie dali radę zejść z góry o własnych siłach - wyjaśniają.

Następnego dnia weszli do ostatniej bazy, a 3 lipca zaatakowali szczyt. - Po drodze wiatr urywał nam głowy, ale na szczycie pogoda był kryształowa - opowiadają.

Około godz. 16 odprawili na szczycie góry mszę. Zejście zajęło im kolejne trzy dni.
- Tak naprawdę, to właśnie droga w dół była najtrudniejsza i najniebezpieczniejsza - przyznają.

Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się dzieje w Bielsku Podlaskim, Kliknij na MM Bielsk Podlaski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna