Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzież szaleje na mini-deskorolkach

Urszula Krutul [email protected]
Fingerboardy cieszą się coraz większą popularnością. Choć wielu fanów tego sportu twierdzi, że łatwiej jeździ się na tradycyjnej deskorolce.
Fingerboardy cieszą się coraz większą popularnością. Choć wielu fanów tego sportu twierdzi, że łatwiej jeździ się na tradycyjnej deskorolce.
Co robić, kiedy za oknem pada deszcz, a my chcemy pojeździć na desce? Wziąć sprawy w swoje ręce. I to dosłownie. Jak? Przy pomocy fingerboardów.

Mają zręczne palce, którymi potrafią robić cuda. Miłośników fingerboardów w naszym regionie z dnia na dzień przybywa. Czym się zajmują?

Fingerboardy (w skrócie FB) - to miniaturowe deskorolki, wyposażone w koła, deck, trucki i inne części podobne do tych w dużej deskorolce. Charakterystyczną ich cechą jest dokładne odwzorowanie konstrukcji prawdziwej deskorolki, łącznie z zawieszeniem. Szerokość deski jest zwykle uzależniona od gustu użytkownika, a długość wynosi ok. 10 cm.

Jak już mamy fingerboarda, zwykle przychodzi nam ochota na więcej. W skateshopach można kupić specjalistyczne przeszkody, z których tworzy się całe fingerparki, z poręczami, ławeczkami, paletami, rampami itp.

Deskę chowasz do kieszeni
Skąd się wziął pomysł na taką zabawę? Był rok 1998. Młody chłopak, Steven Asher, musiał siedzieć w domu, bo strasznie padało. Nie mógł ćwiczyć tricków na ulubionej desce. Z nudów stworzył więc swoją pierwszą miniaturową deskorolkę (FB). Chciał, żeby ta deska była jak prawdziwa, by była dokładnym odwzorowaniem tradycyjnych modeli. Z pomocą przyszedł mu ojciec, producent zabawek. Wyposażył on mini-deskę w pomniejszone kopie metalowych truck'ów, papier ścierny i oryginalne grafiki. Przeczuwał, że FB okaże się przebojem. I tak też się stało.

Co przyciąga ludzi do tych mini-desek? Na fingerboardzie można jeździć... wszędzie. Kiedy masz dość, chowasz deskę do kieszeni i nawet nie czujesz, że ją masz.

- Najciekawsza jest różnorodność tricków - tłumaczy 15-letni Kuba Siemienkiewicz z Białegostoku. - Fingerboard to przełożenie deskorolki na palce. I jak się będzie dużo ćwiczyć, można wykonać praktycznie wszystkie tricki, jakie sobie wymyślimy. Oprócz deskorolek na rynku są też dostępne miniaturowe rowery i deski surfingowe. Ale one cieszą się mniejszą popularnością.
Przygoda Kuby z fingerboardami zaczęła się, kiedy chłopak zwichnął łokieć podczas jazdy na normalnej deskorolce.

- Nie mogłem przez to jeździć, a chciałem być związany z deskorolką - wspomina. - Dlatego zdecydowałem się na na fingerboard. Zaczęły mi wychodzić tricki i wciągnąłem się. Teraz jeżdżę praktycznie cały czas. Fajne jest to, że mogę robić to w każdych warunkach. Najlepiej jest, kiedy za oknem pada deszcz, a ja jeżdżę w domu na desce...

Podskok, czyli ollie!
Jednak, wbrew pozorom, jazda na fingerboardach nie jest wcale taka łatwa. Wymaga od zawodnika cierpliwości i precyzji. Żeby dobrze wypaść, trzeba mieć dobre ollie, czyli podskok. Bez tego żadna kombinacja nie wyjdzie.

- Żeby nauczyć się tych podskoków, trzeba być cierpliwym, bo dla wielu nie wychodzą one przez długie tygodnie. Ale jak już się ich nauczymy, to inne tricki będą nam potem spokojnie wychodziły - zapewnia Kuba.

Na miniaturowej desce jeździ też 27-letni Adam Bajkowski z Białegostoku. Mimo, iż wiekiem odstaje od większości nastoletnich entuzjastów fingerboardów.
- Nie pamiętam dokładnie, jak zaczęła się moja przygoda z fingerboardami - zamyśla się Adam. - Ale pamiętam, że polubiłem je od początku. Jak tylko fingerboardy pojawiły się w Polsce, ja akurat pracowałem w skateshopie.

Kupiłem sobie jeden na próbę i zacząłem się bawić. Na normalnej desce zacząłem jeździć mniej więcej dziesięć lat temu. Tych dwóch dziedzin w ogóle nie da się porównać. Kiedyś udało mi się podskoczyć na fingerboardzie i potem starałem się zrobić na nim to wszystko, co umiem na deskorolce. Nie bawię się nim na co dzień, ale jak mam chęć, by zrobić jakiś nowy trick.

A co jest w fingerboardach najtrudniejsze?
- Początki - śmieje się Adam. - Trzeba się nauczyć podskoku, czyli tego ollie. A później to już z górki. Jak się umie ollie, można zrobić każdy trick jaki sobie wymyślisz.

Zdaniem Adama, na tradycyjnej deskorolce jeździ się łatwiej niż na malutkim fingerboardzie. Choć wielu fanów tych mini-desek twierdzi, że fingerboard nigdy nie da tyle satysfakcji, co duża deska. Ale równocześnie zaznaczają, że jest to najlepszy sposób na nudę i na ciągłą styczność z deską. Nawet wtedy, gdy za oknem pada deszcz, a my mamy kontuzję, bo poszaleliśmy na desce tradycyjnej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna